wtorek, 29 grudnia 2015

Elfie łzy XII


Ostatnimi czasy byłam bardzo zabiegana. Na szczęście znowu znalazłam czas i  natchnienie do kontynuowania mojej historii. Mam nadzieje, że ciąg dalszy was nie zawiedzie. Czekam na wasze opinie i umieram z nerwów. :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Nubes stanął na środku pokoju.
            - Proszę. Usiądźcie. - powiedział.
Wraz z Noite'em, Lumesem oraz Terre'em usiadłam na sofie, Baldr zajął jeden z foteli, wcześniej przesuwając go w naszą stronę, a gospodarz drugi. Właściciel domu skrzyżował ręce na piersi.
        - Więc.. od czego zaczynamy? - spytał z błyskiem w oczach.
- Nie mamy czasu na zabawę w kotka i myszkę, więc powiem prosto z mostu. - Baldr przyjął od gospodarza kielich z trunkiem i upił niewielki łyk - Chciałbym, w imieniu królowej, prosić cię o udostępnienie nam wszystkich wolnych izb w mieście.
- Doprawdy wielka to prośba.. - podrapał się po brodzie w geście zadumy -Czy mógłbyś mnie zapoznać z jej powodem?
- Oczywiście. - wstał i zaczął chodzić w kółko po pokoju- Należy ściągnąć do miasta tylu wojów ilu będziemy w stanie zakwaterować, a następnie przejść do kontrataku. Ludzie stali się zbyt śmiali... Wraz z królową mamy nadzieję, iż atak na ich, w obecnym momencie osłabioną armię, pozwoli nam uciszyć ten 'tchurzliwy pisk' raz na zawsze.
- Cóż.. Izb mamy w brud. Większy problem sprawi bardzo ograniczona ilość prowiantu. Na chwilę obecną nie możemy opuszczać miasta, co jest niezbędne do jego zdobycia. - tu Nubes zrobił znaczną pauzę - gdybym zgodził się z  królową skazałbym nas na pewną śmierć głodową..
- A cóż powiesz na zgodę monarchini na magiczną ingerencję?
- Doskonale wiesz, że to nie jest bezpieczne. Nie będę narażał braci, którzy są dla mnie priorytetem.
- Wiem, że jest to bardzo ciężka decyzja. Dlatego dla zmniejszenia twych obaw, jeśli oczywiście pozwolisz, chciałbym oddać głos Lumesowi, który od wielu lat zajmuje się tą dziedziną.
Mężczyzna wstał, podszedł do biurka i delikatnie musnął jego blat wlepiając wzrok w dłoń. Upił łyk wina i spojrzał na Lumesa mrużąc oczy.
- Dobrze Baldrze usiądź. Wysłucham, co Lumes ma do powiedzenia na ten temat.
Elf powoli, z gracją wstał z sofy i patrząc prosto w oczy gospodarza przemówił.
- Dziękuje za udzielenie prawa głosu. Mam nadzieję, iż to co mam do przekazania uśmierzy twą niepewność. - odgarnął niesforny kosmyk seledynowych włosów z czoła - Większość swego życia poświęciłem na pracę nad magicznymi specyfikami mogącymi zastąpić pożywienie w razie klęski. Niestety, o czym oczywiście doskonale wiesz, pierwsze próby spełzły na niczym. Produkty nie zaspokajały naszych potrzeb... - umilkł na chwilę - można  powiedzieć, że miały zły wpływ na naszą kondycję.
- Zły wpływ? Ty to nazywasz złym wpływem?! - przerwał mu Nubes - Widziałem braci wpatrujących się całymi dniami w nicość, niczym posągi.. Inni zupełnie tracili zmysły i atakowali własne rodziny! - wytknął Lumesa palcem - A wy macie czelność wmawiać mi teraz, że te trucizny nie wyrządzą żadnych szkód..?!
Mag niewzruszony kontynuował.
- Jak już mówiłem wcześniej udoskonalałem je przez wiele lat. Bardzo ciężko było opracować idealną formułę, lecz mogę ci przyrzec z ręką na sercu, że stosowane obecnie 'pożywienie' nie wywiera żadnego negatywnego wpływu na nasze ciało i umysł. Powiem więcej.. Jest wręcz przeciwnie. - oznajmił z miną pokerzysty- dzięki nim możemy zwiększyć nasze możliwości. Możemy wzmocnić ciało i umysł! - zbliżył się do gospodarza i położył mu dłoń na ramieniu. - Lecz bez twojej pomocy nie możemy działać.
Dołączył do niego Baldr.
- Znaleźliśmy się teraz w idealnej sytuacji. Niestety Lumes nie da rady sam tego stworzyć. Ściągniemy do miasta wojowników. Wspólnymi siłami wytworzymy specyfik.. - wyszedł na środek i uniósł dłonie w górę - i zniszczymy wroga raz na zawsze!
Nubes wyrwał ramię spod dłoni Lumesa, usiadł za biurkiem i skrył twarz w dłoniach.
- Dajcie mi kilka godzin do namysłu.
- Potrzebujemy twojej odpowiedzi teraz. Czas gryzie nas po piętach... - odpowiedział Baldr, a Lumes wrócił na swoje miejsce obok mnie.
- To nie są decyzje, które mogę podjąć do wpływem chwili. Odpowiedzi udzielę wam za kilka godzin i nie będę na ten temat w tym momencie dłużej dyskutował. Udajcie się na spoczynek. Poślę po was, gdy podejmę decyzję.
Wstaliśmy i ukłoniliśmy się gospodarzowi.
- Dobrze wykorzystaj podarowany ci czas. - powiedział Baldr na odchodnym.
- Niech Lumes zostawi mi formułę specyfiku. - odrzekł Nubes.- Za moment go odeślę. Chcę z nim porozmawiać w cztery oczy.
Ukłoniliśmy się sobie nawzajem i udaliśmy się do swoich kwater.

czwartek, 22 stycznia 2015

Elfie łzy XI




Zebraliśmy ciała poległych w jedno miejsce, a Lumes, jeden z naszych najstarszych pobratymców,  pstryknął długimi, chudymi palcami posyłając w stronę stosu deszcz iskier. Po chwili zapłonął ogień pochłaniający kolejne ofiary, a ku przestworzom wzleciała chmura czarnego, gęstego dymu. Ramię w ramię padliśmy na kolana chyląc głowy przed zmarłymi wojami. Na placu zapadła cisza, której nie śmiał zakłóć ani ptak, ani nawet szum koron drzew.

Podniosłam się z klęczek i, ciągnąc za sobą miecze, przekroczyłam wraz ze swymi towarzyszami wrota fortecy. Przed nami rozciągał się rozległy plac w centrum, którego stało pięć postaci odzianych w połyskujące, prawie przezroczyste zbroje. Ponad ich ramionami ujrzałam ogony strzał wystające z kołczanu w towarzystwie skromnych łuków.
            -Podejdziesz z nami. – odezwał się w moim umyśle Baldr.
            - Dobrze.
Ruszyłam z nim, Noite’em, Lumesem – jednym z najlepszych magów oraz Terre’em – niezbyt wysokim elfem o złotych włosach i smutnych, czarnych oczach zajmującym się wraz ze mną taktyką, w stronę naszych gospodarzy. Gdy oddzielały nas od nich zaledwie cztery kroki zatrzymaliśmy się, dotknęliśmy koniuszkami palców lewej dłoni mostka i ukłoniliśmy z szacunkiem. Wojownicy odpowiedzieli nam tym samym.
            - Witajcie w naszych skromnych progach. – powiedział ten stający na czele. Był wysoki i szczupły. Sprawiał wrażenie giętkiego jak trzcina. – Nazywam się Nubes, a moi towarzysze to - wskazał na kobietę o niebieskich włosach – Lua, - następnie na mężczyznę z blizną biegnącą od brody do prawej skroni - Cana, Arrib – czyli elf z długimi kocimi pazurami zamiast ostatniej kości palców- oraz mój brat Ceo.
            - Dziękuje za waszą gościnę. Mam nadzieję, iż nie sprawiamy kłopotu. Ja nazywam się Baldr, a to Noite, Misnea, Lumes oraz Terre. – wskazał nas po kolei ruchem ruchem dłoni.
            - Jesteśmy wam niezmiernie wdzięczni za pomoc. Sami nie dalibyśmy rady. Pewnie jesteście zmordowani walką, więc zapraszam was, wraz z całym oddziałem, na spoczynek.
            - Niech wojownicy udają się do komnat, lecz my – wskazał naszą grupkę – pragnęlibyśmy najpierw omówić z tobą Nubesie nasze kolejne posunięcia.
            - Oczywiście. Zapraszam, więc do mnie. – zamaszystym gestem wskazał niewielki domek na uboczu.
Ruszyliśmy za nim bez słowa. Budynek okazał się skromnie urządzony, lecz przytulny i praktyczny. Przy północnej ścianie znajdowały się strome, kręcone schody. Stopnie były wytarte przez licznych gości. Weszliśmy po nich na pierwsze piętro. Znajdowało się tam niewielkie biurko z pedantycznie równo ułożonymi dokumentami oraz przyrządami do pisania. Naprzeciw niego stały dwa fotele, a  jeden za nim. Pod ścianą znajdowała się sofa, a przy niej niewielki stolik z lampką. Siedzenia mebli były wykonane z, miękkiego niczym puchowa poduszka, leśnego mchu. Nubes stanął na środku pokoju.
            - Proszę. Usiądźcie. - powiedział.
Wraz z Noite'em, Lumesem oraz Terre'em usiadłam na sofie, Baldr zajął jeden z foteli, wcześniej przesuwając go w naszą stronę, a gospodarz drugi. Właściciel domu skrzyżował ręce na piersi.
            - Więc.. od czego zaczynamy? - spytał z błyskiem w oczach.