czwartek, 15 maja 2014

Przyjaciel-ból

Jeju jaka ta szkoła jest męcząca... Dzisiaj musiałam okragła godzine szukać rozwiązania zadania domowego w bibliotece, ponieważ internety nie okazały się zbyt pomocne. Ale jest też dobra wiadomość. Mianowicie będę miała kota ^^ już nie mogę się doczekać.
 UWAGA! Część drastyczna i osobom o słabej wytrzymałości psychicznej nie radzę czytać! Chociaż mam nadzieję, że niektórzy się odważą. Zapraszam do czytania.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Obudziłam się cała bolała i zdezorientowana. Całe gardło miałam spuchnięte i nie mogłam wymusić z siebie ani słowa. Sparaliżowana ze strachu nasłuchiwałam, czy nikogo nie ma w pomieszczeniu. Gdy stwierdziłam, że jestem sama powoli i ostrożnie otworzyłam oczy. Pokój był mały, ciemny i w pewien sposób przygnębiający. Posiadał tylko jedno okno, a ściany były wyłożone czerwoną cegłą. Po chwili spróbowałam ruszyć ręką, lecz coś krępowało moje ruchy. Zdziwiona spojrzałam na nią i okazało się, że jest starannie przypięta do żelaznego kółka przyczepionego do ściany. W taki sam sposób miałam zakneblowane nogi. Poczułam gule w gardle i ból brzucha ze strachu. Szarpałam się aż do utraty tchu i sił. Nagle poczułam łzy napływające do oczu z mojej bezradności. Byłam zdana na łaskę tej bestii, która mnie porwała z parku. Nie były mi znane jej zamiary wobec mnie. Mogłam sobie jedynie wyobrazić niektóre ze scenariuszy i żaden nie kończył sie dla mnie szczęśliwie.
 Nie,nie,nie nie mogę się poddać.!- krzyknęłam w duchu.
Pewnie już mnie szukają.. ale ile ja już tu leże? Dobre pytanie. Spojrzałam w strone okna. Na dworze było ciemno, więc jest możliwość, że dopiero co mnie tu zamknął.. a co jeśli leże tu już kilka dni i darowali sobie poszukiwania?  Lodowata igła strachu przebiła mi serce.


Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś schodził po schodach.. wytężyłam słuch i wstrzymałam oddech. Jeden schodek.. drugi.. trzeci.. czwarty.. i ktoś stanął na posadzce. Zrobił kilka kroków..  usłyszałam jak przejeżdża ręką po powierzchni drzwi. Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie. Jedna wydawała się godziną. Bestia wsadziła klucz w dziurkę i go przekręciła. Zamek puścił raniąc mi uszy niczym nożem. Napastnik nacisnął klamke, a ja zamarłam sparaliżowana strachem. Powoli, głośno trzeszcząc drzwi się uchyliły, a do środka wślizgnął się dobrze zbudowany mężczyzna i szybko zamknął drzwi od środka. Odwrócił się i spojrzały na mnie smutne oczy, które doskonale znałam.


Podszedł do mnie i delikatnie pocałował. Po chwili czułość zmieniła się w brutalność. Wepchnął mi język do ust i jednocześnie złapał mocno po żuchwą. Miałam wrażenie, że zaraz połamie mi kości, a on penetrował moje usta szaleńczo kręcąc językiem. Próbowałam się wyrywać, ale jego uścisk był za silny, a ja wyczepana. Chciałam wyrwać nogi z łańcuchów, lecz tylko dodatkowo zdarłam sobie skórę z całych kostek. Myślałam, że zaraz sie zrzygam.. jak ja mogłam kiedyś kochać takiego potwora. Zebrałam się w sobie, szok minął i ugryzłam go z całej pozostałej mi siły w język. On odskoczył ode mnie jak poparzony i spojrzał z palącą nienawiścią.
- Dobrze kochanie. Jak wolisz. Myślałem, że się obejdzie bez większych przykrości, lecz nie dajesz mi wyboru.- zaśmiał się pod nosem. Podszedł do mnie i uderzył mnie z całej siły w twarz. Cały policzek zaczął mnie palić żywym ogniem i poczułam, że leci mi krew z nosa. Przytuliłam policzek do ramienia i usłyszałam, że mój kat wychodzi z pokoju.


Nie wiedząc, czego się spodziewać spojrzałam na drzwi i czekałam na karę, jak bezbronna owieczka na rzeź. Wrócił po chwili ze szmatką, prętem i żarzacymi się węglami. Gdy dotarły do mnie jego zamiary zaczęłam się rzucać i krzyczeć z całej siły, lecz z mojego gardła wydobywał się tylko cichy, zachrypnięty szept. Próbowałam się jakoś podnieść na rękach i nogach, a później przyciągałam je do korpusu. Niestety nic to nie dawało, a na nadgarstkach i kostkach miałam już otwarte rany, z których lała się krew. Joon podszedł do mnie i włożył mi jedną szmate do ust, a druga zawiązał na niej. Mocujac ją mocnym supłem na mojej głowie. Nie mogłam ruszyć językiem, ani wydobyć z siebie ani jednego słowa, ponieważ tłumiła je szmata w moich ustach. Spojrzałam z przerażeniem na jego kolejny krok. Węgle postawił
obok łóżka i włożył do nich stalowy pręt. Zaczęłam się jeszcze mocniej szarpać. Później jeszcze bardziej naciągnął łańcuchy przy moich kończynach, żebym nie mogła wykonać żadnego ruchu. Czułam się komletnie bezbronna, zrozpaczona i upokorzona. Poczułam, że Geun rozwiązuje mi szaty. Po chwili moje nagie ciało zetknęło się z lodowatym powietrzem. Kat czule przejechał dłonią od prawej strony mojej miednicy do piersi, a następnie po udzie. Zobaczyłam jak odsuwa dłoń i sięga po pręt. Próbowałam się odsunąć od niego, lecz nie mogłam.
Pęta mi na to nie pozwoliły. Po chwili poczułam eksplozje bólu na prawym biodrze. Moje usta rozdarł nieludzki krzyk. Czułam, jak skóra się pali pod wpływem pręta, który przesuwał się w stronę pępka, a następnie zmierzał do lewej piersi...
Gdy zobaczyłam mroczki przed oczami i myślałam, że to już koniec moich cierpień pręt odsunął się od mojego ciała i zostałam oblana zimną wodą. Poczułam niesamowite ukojenie, lecz ono szybko mineło na rzecz wszechogarniającego bólu rozdzierajacego moje ciało na tysiące kawałków. W tamtym momencie nie czułam juz nic prócz bólu i dotarło do mnie, że w najbliższym czasie stanie się on moim najwiekszym wrogiem i jednocześnie najwierniejszym towarzyszem. Po chwili, jak przez mgłe usłyszałam głos Sadysty:
- Mam nadzieję, że wyciągniesz z dzisiejszej lekcji odpowiednie wnioski i ta sytuacja więcej się nie powtórzy. Pamiętaj tu panują moje zasady i masz ich bezsprzecznie przestrzegać. To było zaledwie pouczenie... kary bywają dużo gorsze..
Odwiązał mi ręce, pogładził czule po głowie, o ile jego dotyk można nazwać czułym i wyszedł zastawiając mnie samą z bólem rozrywającym trzewia.

wtorek, 13 maja 2014

Utrata gruntu

 Proszę bardzo kolejny rozdział. Zaczyna się robić trochę niebezpiecznie. *puszcza oko*
Zapraszam do komentowania :)


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następnego ranka obudziłam się kompletnie wypompowana z emocji. Nie miałam zielonego pojęcia co mogło spowodować mój stan ducha. Tak jak zazwyczaj poszłam się umyć i ubrać. Później zjadłam śniadanie, które stanowiły płatki truskawkowe i poszłam posprzątać w pokoju. Na szczęście w moim 'królestwie' panował względny porządek i musiałam tylko pościelić łóżko oraz schować ubrania do szafki.  Gdy wykonałam swoje obowiązki naszła mnie silna ochota na spacer. Nałożyłam więc buty i poszłam się przejść. Poranne powietrze było niezwykle rześkie i lekko wilgotne. Udałam się do parku. O tej porze roku ma się wrażenie, że został namalowany-wszystkie wiśnie kwitną, a na jeziorze pływają łabędzie. Gdy się do niego wchodzi od razu przybysza witają ptaki swoim przepięknym śpiewem. Można się tam odprężyć i poddać beztrosce. Nie sądziłam że będą to moje ostatnie chwile radości. Już następnego dnia miałam błagać o litość.

Wróciłam do domu na obiad. Wyjęłam biały obrus w subtelne srebrne zawijasy, położyłam na nim prostokątne czarne talerze, a obok nich drewniane pałeczki dla każdego. Idealnie wygładziłam materiał i przez moment podziwiałam moje dzieło.
- So Yeon chodź tu do mnie! - krzyknęła przejęta mama z salonu.
-Już idę.
Potruchtałam szybko do sąsiedniego pomieszczenia. Mama siedziała na macie tatami i zawzięcie coś notowała. Musiało niespecjalnie jej wychodzić, ponieważ co chwilę to kreśliła prawie że przerywając kartkę i pisała od nowa. Stalami tak chwilę w drzwiach rozmyślając nad sensem jej działań, gdy w pewnym momencie poczułam na sobie jej przeszywające spojrzenie. Po chwili uśmiechnęła się ujmująco.
- Kochanie, jak wyobrażasz sobie swój ślub? - to było pytanie w dziesiątkę biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze się nad tym poważnie nie zastanawiałam.
- Hmmm.... mamo.. czemu tak nagle pytasz? Yyy.. bo.. to nie jest takie proste do wyjaśnienia..... wiesz? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Siedzę już cały dzień nad planem i nic mi do głowy nie przychodzi, wiec błagam cię. Opisz mi szybko twój bal ze snów.
I wtedy mnie olśniło.
- Chciałabym, żeby ślub i wesele odbyły się parku wypełnionym kwiatami wiśni. Najlepiej tym obok nas. Atmosfera jest tam czarująca....
- Naprawdę?- mama uniosła brew- Dobrze, zobaczymy co da się zrobić. To teraz opisz mi twoja wymarzoną suknie.
I się zaczęło.. Miała do mnie nieskończona ilość pytań, o których nigdy nie rozmyślałam.  Zawsze to rodzice organizowali wszelkiego rodzaju imprezy i spotkania. Gdy mama w końcu po godzinie wypytywania zauważyła, że padam z głodu, a w brzuchu burczeć już mi bardziej nie może puściła mnie z czystej litości na posiłek. Uciekłam od niej szybko, ponieważ nie wiedziałam kiedy znajdzie nowe znaki zapytania w idealnym planie. Zjadłam obiad i na palcach wymknęła się z domu.


Ileż to razy się zastanawiałam nad sensem mojego wyboru... Ale mądry człowiek po biedzie prawda?  Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem i kręciłam się bez celu po uliczkach.  Lecz mój umysł jak zwykle doprowadził mnie bezwiednie do parku. Był już wieczór, wiec uznałam ze mogę bez problemu się pobujać na huśtawkach. W dzień nie wpuszczano tam dorosłych, lecz teraz cały płac był do mojej dyspozycji. Niby taka mała rzecz, a sprawia tyle radości. Wystarczy się odetchnąć nogą i już się szybuje ku przestworzom. Wiatr bawi się włosami, a chłodne wicherki muskają twarz niczym skrzydła motyla. Gdy skończyłam się bujać musiałam obowiązkowo poobserwować jezioro i księżyc. Nie sądziłam, że to przyzwyczajenie stanie się moja zgubą.Usiadłam jak zwykle na schodkach przy jeziorze i oparłam się plecami o wiśnie starsza od mojej babci. Najpierw przebiegłam wzrokiem jego tafle, która gdzie nie-gdzie przecinały delikatne fale. Później przyjrzałam się wysepce znajdującej się w sercu jeziora. Jak zawsze była tajemnicza i piękna jednocześnie. Nagle poczułam że ktoś brutalnie łapie mnie za szyje niemal dusząc. A później szybkim ruchem przykłada mi mokry materiał do twarzy. Próbowałam się wyrywać z całej siły, adrenalina krążyła w moich żyłach, lecz napastnik był za silny. Drapanie go po rękach i twarzy również nie pomogło. Poczułam, że umysł mam coraz bardziej zamroczony, zaczęło kręcić mi się w głowie, moje powieki opadły i runęłam w pustkę.

niedziela, 11 maja 2014

Wilk

 Wiem, że nikt nie chce wysłuchiwać mojego wywodu na temat piękna dzisiejszego dnia. Więc oszczędzę wam tych męczarni i dodaje wam następną część opowiadania ^^ Zapraszam do czytania i komentowania.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przez resztę tygodnia nie działo się nic nadzwyczajnego, więc miałam dużo czasu do przemyśleń. Poszłam do wniosku, że nie mogę dać się ponieść emocjom, ponieważ gdy dam się im omotać nigdy nie zrealizuje swoich marzeń. Obiecałam sobie staranną pielęgnacje pragnień i zimną kalkulacje faktów.   Co wieczór dokładnie badałam moje wspomnienia. Starałam się nie omijać nawet najboleśniejszych chwil. Układałam sobie starannie relacje, emocje oraz wnioski jakie nasuwały mi zaistniałe zdarzenia, aż do uzyskania pełnego obrazu mojej rzeczywistości. Od tej chwili mogłam spokojnie i ostrożnie małymi krokami dążyć do perfekcji i spełnienia marzeń. Moim pierwszym celem zostało ogłoszenie rodzinie moich zaręczyn. Człowiek wybrany dla mnie przez rodziców był boskiej urody i posiadał niesamowitą inteligencję. Ten wielki świat zesłał mi w momencie wielkiej niepewności bratnią duszę, której plany na przyszłość nie kolidowały z moimi.. .


Dopiero w niedzielę zawitał do nas Geun Jon z rodzicami.  Mieliśmy dzisiaj obwieścić rodzinie nasza decyzję.  Przedstawił mnie im i odciągnął na bok. Natomiast rodzice usiedli w salonie, żeby napić się kawy.
- Pamiętaj musimy zachowywać się w stu procentach naturalnie, a nasza decyzja ma być przekonująca.
- Dobrze, nie martw się. Poradzę sobie. To co idziemy dać się pożreć wilkom?
Spojrzał mi w oczy, prawie niezauważalnie kiwnął głową na potwierdzenie i pocałował mnie w czoło na zachętę. Wstrzymałam oddech i podeszliśmy do rodziców. Mój przyszły mąż przemówił pierwszy:
-Chcielibyśmy wam przekazać bardzo ważna wiadomość.- wszyscy wpatrywali się w nas z ogromnym zainteresowaniem, a Jon mnie przytulił.
- jesteśmy zgodni z wasza decyzją i postanowiliśmy wsiąść ślub.- powiedziałam podniosłym tonem.
- córeczko,... synu- powiedziała zachwycona mama- jesteśmy z was tacy dumni.- Zobaczyłam łzy kręcące się w kącikach jej oczu. Nie sądziłam, że moja aprobata może tyle znaczyć dla osoby, która nigdy nie spytała mnie o zdanie. Ona zawsze narzucała mi swoją wolę i musiałam wykonywać powierzone mi zadania czy tego chciałam, czy nie. Często w przypadku sprzeciwu z mojej strony dawała mi bolesne kary, ale któż by osądził o takie czyny idealna matkę i córkę. Nawet mój ojciec nie miał pojęcia o występkach żony.
- Dziękuję mamusiu. - odpowiedziałam trzymając się scenariusza i z całej siły ją uścisnęłam. - Mamy nadzieję, że zorganizujesz nam ślub jak z bajki. - uśmiechnęłam się promieniście.
- Oczywiście słoneczko.
- Córo moja- powiedział do mnie ojciec puszczając do mnie oko.- Gratuluję mądrego wyboru. Mam nadzieję, że dobrze się zaopiekujesz moim oczkiem w głowie?- spytał jon'a.
- Oczywiście. Uczynię ją najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Mamy nadzieję, że się na waszej dwójce nie zawiedziemy? - spytali nas rodzice geun'a.
- Oczywiście, że nie. - odpowiedzieliśmy chórkiem.- Mamy zamiar być razem do końca naszych dni.
- To w takim razie gratulacje - uśmiechnęli się radośnie.
Następnie goście z tatą dopili herbatę, a ja z mamą nakryłam do stołu. Podczas obiadu moi przyszli teściowie zasypali mnie pytaniami o moje zainteresowania, nasze plany na przyszłość i o wymarzony ślub. Starałam się z całych sił rozwiać ich wątpliwości i niewiadome. Po tym małym wywiadzie wydawali się usatysfakcjonowani moimi odpowiedziami. Zauważyłam, że jon odziedziczył urodę po ojcu, lecz osobowość i umiejętność wysławiania się po matce. W pewnym momencie Jon poprosił mnie o oprowadzenie po domu. Gdy weszliśmy na drugie piętro wciągnął mnie do łazienki, i przycisnął do ściany. Byłam taka zdezorientowana, że w pierwszej chwili nie dotarło do mnie co się dzieje. Moje bóstwo pocałowało mnie najpierw delikatnie w szyje, później w płatek ucha,  w kącik oka i w końcu namiętnie w usta. Byłam tak spragniona jego bliskości, że momentalnie odpowiedziałam na jego bliskość. Moje ciało mocno przywarło do jego i zaczęłam penetrować wnętrze jego ust językiem. Znowu nie mogłam uwierzyć jakim cudem mój ideał może tak cudownie smakować. Jon wydawał się zadowolony z mojego działania, ponieważ od razu zaczął mocniej napierać na moje usta. W pewnym momencie włożył mi rękę pod szatę, lecz dla mojego umysłu było to za dużo i nawet nie wiedziałam kiedy stanęłam krok od niego i mówiłam,że jak na razie żąda ode mnie za wiele. Wyszliśmy z łazienki i wróciliśmy do stołu. Reszta obiadu przebiegła bez niespodziewanych zwrotów akcji. Pod wieczór pożegnaliśmy się z gośćmi, a ja z mamą sprzątnęłam naczynia ze stołu.


Wieczorem,  gdy położyłam się do łóżka nie mogłam zasnąć. Dręczyły mnie wątpliwości, których dzisiaj rano jeszcze nie miałam.. Coś niepokojącego działo się dziś z jon'em, jakby wydawało się mu, że ma mnie już w garści. Wyglądało to na przebudzenie się w łowcy obserwującego z uwagą nic niepodejrzewającą ofiarę i szykującego się do skoku...